Zamek Kazimierzowski w Przemyślu
Niewątpliwie zamki i ich ruiny są miejscami fascynującymi, budzącymi ciekawość, swoisty lęk połączony z dreszczami i podnieceniem, poruszającymi wyobraźnię do tworzenia imaginacji rycerzy, królów, aż do smoków czyhających na omdlałe księżniczki. Bo któż z nas nie stawał przed jamą Smoka Wawelskiego w postaci dzielnego szewczyka? Któraż dziewczyna nie była choć na chwilę samotną księżniczką czekającą na wybawienie z wysokiej wieży nim niedobra wiedźma obetnie jej włosy lub śpiącą pięknością mającą otworzyć oczy po delikatnym pocałunku wybrańca losu? Wystarczy jedna baśń, w której tle majaczą zamkowe mury, potem jakieś mity, legendy, wakacje z „Wakacjami z duchami” lub „Panem Samochodzikiem”, wreszcie Zbaraż, Chocim, Jasna Góra lub majaczący na stepie, wiecznie okryty żałobą magnacki zamek, z którego okien przy krzyku puszczyków wygląda zły pan, co podniósł rękę na bezbronną synową Marię,…, a już jesteśmy w innym świecie i dajemy się nieść na poły cudzej i własnej historii.
Zamki to miejsca z opowieści snutych przez pisarzy, ale i niemi świadkowie naszych spacerów pełnych magii i niewypowiedzianych rojeń. A im szybciej na taki zamek trafiamy, tym bogatszy mają udział w budowaniu naszej krainy marzeń.
U nas zamków w zasadzie jak grzybów. W samym Przemyślu stoi Kazimierzowski, nieopodal Krasiczyn, dalej zamek w Sanoku i Kamieniec w Odrzykoniu. Sławny szlak Orlich Gniazd wiedzie nas po obronnych siedzibach budowanych przez króla Kazimierza, są też te, które zajmowali Wielcy Mistrzowie Zakonu Szpitala Najświętszej Maryi Panny Domu Niemieckiego w Jerozolimie, czyli Krzyżacy. I jeszcze te w zachodniej części kraju, i poza granicami,… – choć jeden każdy zna.
Co jakiś czas nachodzi nas ochota cofnąć się do lat szczenięcych, odegrać rolę białogłowy lub rycerza i wziąć w posiadanie zamek. Zabieramy więc dzieciarnię, wchodzimy za mury i patrzymy w te figlarne oczka czekając na reakcję. Jeszcze nikt nie pędzi na Jaremę, ale Truć już poszukuje dogodnego miejsca dla księżniczki, która na pewno miała taaaaaaki pokój, z taaaaaaaaakim łóżkiem i tyyyyyyyyloma zabawkami, gdy tymczasem Kuśmidron wyciąga miecz, którym bezlitośnie ścina głowy i boleśnie dźga zdrajców wykonując przy tym taniec godny wiedźmińskiego ucznia lub assassyna.
Pierwszą królewską siedzibą poznaną przez nasze duszki była ta najbliższa, w Przemyślu. Oto nad miastem, pośród drzew ogromnego parku, majaczą białe attyki wieży i powiewa biało–czerwona flaga. To renesansowy Zamek Kazimierzowski wzniesiony na Wzgórzu Zamkowym. Jego wcześniejsza wersja sprzed najazdu Włochów w 1498 r. nie zachowała się prawie wcale z wyjątkiem gotyckiej, ostrołukowej bramy wjazdowej i olbrzymich ciosów kamiennych usadowionych u podstawy murów.
Nazwa zamku słusznie kojarzy się z Kazimierzem Wielkim, za którego panowania wzniesiono budowlę (po 1340r.), wcześniej jednak, za czasów Chrobrego, istniał w tym miejscu drewniano-ziemny gród z murowaną rotundą i pałacem, których pozostałości oglądać można spacerując po dziedzińcu.[i]
Dzieciakom najbardziej utkwiła w pamięci historia o jeńcach wziętych w niewolę pod Grunwaldem, których to garstka więziona była w przemyskim zamku, a spośród których jeden miał czelność zakochać się w przemyślance. Ponieważ zaduch i tłum wygonił nas z lochów, oczy dzieci zwróciły się ku baszcie, z której próbowały odszukać własny dom. Kiedy Truć z uporem maniaka usiłowała wspiąć się na mury zarysowujące rotundę (wówczas była to dla niej wysoka, niepokonana przeszkoda), Artur natrafił na drzwi zdobione tabliczką „Teatr Fredreum”. O tak, Przemyśl może poszczycić się istnieniem Towarzystwa Dramatycznego im. Aleksandra Fredry „Fredreum” mającego siedzibę właśnie w zamkowych murach (od 1885r.), a wystawiającego sztuki na teatralnych deskach od 1869r. po dziś dzień.[ii]
Sam zamek nie jest wielki, natomiast otacza go ogromny park. Jeszcze niedawno (sama pamiętam) zaniedbany, porośnięty przez olbrzymie, wyniosłe drzewa i mniej szlachetne krzaki, teraz z nowymi ścieżkami, odchwaszczony zaprasza do wspinania się pod górki, biegania ku źródełku i śledzeniu cienkiej wstęgi wody swobodnie spływającej w kierunku dawnej oranżerii. Dzieci w parku mają raj, bo ktoś mądry wpadł na pomysł stworzenia dla nich dwóch placów zabaw, na których mogą bezkarnie brykać. Czasami nawet zapędzą się ku posągowi Kościuszki, a czytający już Artur przypomni sobie, że to ten gość od stojącej kosy. Naturalnie, na trasie postojów znajduje się ażurowa altanka, grający na piszczałce pastuszek i oczywiście milion ławek dających ulgę zmęczonym dziecięcym odnóżom. Mieliśmy nawet niegdyś skocznię narciarską i parkowe lodowisko, ale teraz przemyślan bardziej cieszy stok narciarski, do którego oczywiście można dojść przez park.
Białych dam nigdy nie udało mi się tu spotkać, choć legenda głosi, że krąży jedna – ta od jeńca Krzyżaka. Można bardziej natknąć się na zakochane damy z zakochanymi młodzieńcami, kryjących się w mroku lip i dębów, dzierżących w dłoniach pierwsze butelki piwa, wina, czy pierwsze papierosy migająco czerwono między cienkimi gałązkami. I choć to nie duchy, szary przechodzień zanurzony w swoich zamkowo-baśniowych wyobrażeniach nieraz zapewne się ich przestraszy. Cóż, młodość ma swoje zwyczaje. Kończę więc tę opowieść o zamku, który widzę najczęściej, bo najwyższy czas, aby powędrować myślami do renesansowej perełki Podkarpacia – do Krasiczyna.
Foto. Agnieszka Parol
[i] Por. http://www.biznesistyl.pl/lifestyle/podroze/566_przemyski-zamek-w-nowej-szacie.html, http://www.zamki.pl/?idzamku=przemysl, https://pl.wikipedia.org/wiki/Zamek_Kazimierzowski.