Krzyżtopór – ROMANTYCZNA RUINA
Krzyżtopór to ruina, która zapiera dech w piersiach!
Wielokrotnie, jeżdżąc trasą Warszawa – Przemyśl, kiwaliśmy głowami mówiąc:
– Kiedyś będzie trzeba tam zajrzeć.
Kiedyś… Zawsze jest jakieś kiedyś – nasze nadeszło we wrześniu.
Pogoda akurat dopisywała, dzieci miały dość jazdy samochodem, a przy drodze zaczaił się drogowskaz na Opatów. Skręciliśmy, cóż zrobić… W myślach przeliczałam kilometry, które zostały nam do domu, a co za tym idzie, odwlekająca się godzina powrotu.
Niebawem naszym oczom ukazał się zamek. Ale cóż to za zamek?! Ruina, przepiękna ruina!!! Od razu pobiegliśmy na mostek, pod mostek, przez fosę obok mostku, dalej do bramy i na plac. A tam… jakiż niesamowity dziedziniec! Dwie bliźniacze wieże strzegły wstępu do owalnej przestrzeni otoczonej murami, w których niegdyś błyszczały okna. Szyb dawno już nie ma, natomiast promienie słońca przeciskały się przez szczerbate wyrwy, malowały cegły, kontrastowały z cieniami.
Zaczęliśmy wędrówkę od piętra wspinając się po krętych schodach. Każdy kąt, sala, okno stawały się pretekstem do przystanięcia. Dzieci biegały to tu, to tam, nieustannie znikały nam z oczy, by następnie wracać z okrzykiem:
– Chodźcie! Musicie to zobaczyć!
Największe wrażenie zrobiła na mnie sala balowa (?) oświetlona smugami światła, w których tańczyły drobinki kurzu. Jakże widowiskowy może być efekt Tyndalla! I te mury porwane na strzępy około 1770 roku, po konfederacji barskiej. Cóż to musiał być za zamek za czasów jego świetności, kiedy rezydował w nim Krzysztof Ossoliński!
Z tymi „achami” i „ochami” zeszliśmy na parter i do ciemnych podziemi. Dwie godziny włóczyliśmy się z miejsca w miejsce i nikt nie miał dość. Tylko zegarki niemiłościwie wskazywały nam, że czas wsiadać do auta i ruszać w drogę. Tak więc ruszyliśmy trochę źli, że dysponowaliśmy jedynie rozładowującymi się aparatami w komórkach, za to oczarowani ukrytymi między polami ruinami.
O historii Krzyżtoporu pisać nie będę. Informacje te można znaleźć na stronie internetowej http://www.krzyztopor.org.pl/zamek/ oraz w przewodnikach. Podzielę się natomiast tym, co udało się zarejestrować na telefonach, choć zdjęcia nie robią tak ogromnego wrażenia jak rzeczywistość. Cóż, w jakiś słoneczny dzień musicie udać się do zamku sami.